Pewnego dnia zawalił mi się świat
Pewnego dnia zawalił mi się świat. Mając 29 lat, dowiedziałam się, że jestem ciężko chora. Wtedy chyba o niczym nie myślałam, tylko o tym, aby zdarzył się cud i abym wyzdrowiała. Wszystko, co wtedy miałam, oddałabym, aby tylko dostać kolejną szansę na życie. Zaczęło się męczące bieganie po lekarzach i błaganie o szanse, których nie dawali wiele, ale ja wiedziałam, że mam dzieci i dla nich raka pokonam. Niestety, ciągłe badania, leki, operacja i dojazdy do onkologa pochłonęły wszystko, co miałam. Co mogłam, to wtedy sprzedałam, nawet kredyty, nie myśląc, zaciągałam.
Stanęłam przed dramatycznym wyborem: czy przestać się leczyć, czy nakarmić dzieci? Na szczęście, po roku walki, wygrałam. To, co było, minęło jak zły sen, za to komornik zaczął przychodzić codziennie, ciągłe pisma i wezwania. Chwilami zastanawiałam się, po co ja siebie tak usilnie wtedy ratowałam, jak teraz piekło sobie i dzieciom zgotowałam. Nie spałam i żyłam w ciągłym stresie, szukając usilnie drogi bez wyjścia, odważyłam się zadzwonić do KRUKa. Cóż - pomyślałam, oszukałam śmierć, ale długu nie da się oszukać. Niecierpliwie czekałam, aż ktoś odbierze telefon i gdy usłyszałam miły głos w słuchawce, to jakby tęczę mi ktoś pokazał! Opowiedziałam dlaczego nie spłacam długu.. Pokazałam później odpowiednie dokumenty i obiecałam, że z nowym dniem, nasze życie od nowa i spokojnie się zacznie. Bo tam też są ludzie i znają życie i uwierzcie kochani - naprawdę pomagają. Zobowiązałam się, że w ciągu roku wyjdę z tego głębokiego dołu. I tak też się stało.
Teraz już tylko wspomnienia czasami wracają, że dalej mogłam trwać i swojego cienia co dzień się bać. I pomyśleć, że ja - jako człowiek - człowieka się bałam, a w KRUKu pomocną dłoń otrzymałam.