Krystyna, 70 l.
Bank nie chciał dać dzieciom pożyczki, więc wzięłam kredyt na siebie, co było robić…
No zdarzył się dług na stare lata. Jak to matka, dzieciom chciałam pomóc. Pożenili się, chcieli ładnie mieszkać, bank im nie chciał dać pożyczki, więc wzięłam na siebie, co było robić? Mam niewielkie potrzeby: ubrań sobie nie kupuję, po restauracjach nie chodzę. Jedynie co na spacery chodzę z koleżankami, z kijkami (jakie piękne dostałam od dzieci), na grzyby, na rowerze pojeżdżę...
Na początku spłata szła dobrze, zostało kilka rat. Ale zdrowie trochę zaszwankowało, musiałam mieć na leki, wizyty u doktora… Prawie rok się spóźniałam, potem 2 miesiące nie spłacałam, niby mówili w banku, że rozumieją, ale co mieli zrobić? No i sprzedali mój dług do KRUKa. Na początku trochę się przeraziłam, a i wstyd mi było, że tak zalegam. Poprosiłam o wizytę doradcy, bo to łatwiej z człowiekiem porozmawiać, ale ja mimo wieku się nowoczesności nie boję! Podpisałam ugodę od razu, na tablecie i z ratą mniejszą niż w banku. Pan mi nawet założył takie stałe zlecenie, że co miesiąc samo się będzie spłacało, aż dokończę. To i dla mnie wygodniej, bo nie trzeba chodzić na pocztę, a po co mi tam urzędniczka ma widzieć, co i komu płacę. No, za rok-dwa będzie już spłacone, to wtedy wreszcie odetchnę.